Strona główna News Krótkofalarstwo „na końcu świata”

Krótkofalarstwo „na końcu świata”

Miejsc, w których dostęp do Internetu, telewizji i łączności telefonii komórkowej jest bardzo ograniczony jest już chyba niewiele. Przez kilka dni, w grupie znajomych przeżyliśmy wspaniały czas w ciszy i oderwaniu od świata przepełnionego pośpiechem, newsami i krzykliwym przekazem.

Serdeczność

Bieszczady – oaza dla tych, którzy docenią czas zatrzymany w serdeczności ludzi, prawdziwym deszczu który potrafi padać przez wiele dni, w cudownym słońcu i ciszy tak cichej, że aż trudno uwierzyć. Nie byłem w tym rejonie ponad dwadzieścia lat. Jednak kilkudniowa wyprawa sprawiła, że pisząc ten artykuł już tęsknię… i zastanawiam się, kiedy tam wrócę.
Jako mieszczuch z centralnej Polski przyzwyczajony jestem do pędu, powierzchownych rozmów, szybkich spotkań i kalkulowaniu, co się opłaca, a co nie. Zderzenie z ludźmi, którzy nas przywitali, ugościli, myśleli o naszym bezpieczeństwie i o tym, aby było nam ciepło, kiedy zawiodą namioty zachowam w sercu na zawsze. Zapomniałem już, że tak może być. Zapomniałem, że ktoś bezinteresownie może częstować jedzeniem i piciem, zapomniałem jak brzmią rozmowy o spokojnym, prostym ale szczęśliwym życiu. Nie wiedziałem, że w Polsce jest jeszcze zima, gdzie jest 1.5 m śniegu i nie wiedziałem, że rozklekotany maluch radzi sobie lepiej w górach niż samochód za wiele tysięcy. Camping Górna Wetlinka – to miejsce, gdzie tak właśnie jest. Szukający luksusów mogą tam się pogubić, ale Ci, którzy szukają czegoś więcej, na pewno to znajdą.

Wypad krótkofalarski

Kilkaset kilometrów i cztery dni pobytu. Opłaciło się. W Bieszczady pojechaliśmy głównie po to, aby rozłożyć radiostacje krótkofalarskie i robić łączności. Niektórych może to zdziwić, ale taki był plan i charakter tej wyprawy. Zabraliśmy sporo sprzętu. Głównie po to, aby go przetestować w warunkach polowych i w eterze wolnym od zakłóceń przemysłowych. Radiowe szczęście nam sprzyjało ponieważ zaliczyliśmy dobre otwarcia na wyższych pasmach. Atas 120A postawiony na ziemi doskonale radził na wielu pasmach. Tomek zaliczył sporo ciekawych łączności na paśmie 10m, także z polskim stacjami z okręgu pierwszego. Pracował na radiu Yaesu FT 857. Radek ćwiczył operatorkę i testował dipol na 80m oraz trzypasmowy dipol, który zbudował. Pracował także na Yaesu FT 857. Ja w dalszym ciągu przyglądałem się antenie HF20A połączonej z Yaesu FT 891. Wspólnie rozdawaliśmy punkty z Bieszczadzkiego Parku Narodowego i gminy LK 02 – Cisna.

Sprzęt biwakowy

Nie mieliśmy nic nadzwyczajnego. Nocowaliśmy w namiotach QUECHUA, które bardzo dobrze sprawdziły się w ulewach deszczu. Wspominam o tym ponieważ zdobyłem nowe doświadczenie. Namioty te mają bardzo szczelne podłogi. Były chwile, kiedy mój namiot był podmyty wodą i praktycznie stał na kałuży, a w środku było zupełnie sucho. Szczelność tropików także udało nam się sprawdzić. Przeżyliśmy słupy wody, które z pewnością przewyższały parametry tropików podawane w opisach, a w środku nadal było sucho.

Gotowaliśmy na gazie lub piekliśmy jedzenie na grillu węglowym. Kuchenka na drewno poszła w odstawkę, bo długo by szukać suchego opału. Wodę łapaliśmy z deszczu, gotowaliśmy i wykorzystywaliśmy. W prawdzie na kempingu jest ujęcie wody w domku sanitarnym (bardzo dobry poziom), ale po ulewnym deszczu nie chciało nam się moczyć butów i schodzić w dół, wykorzystaliśmy więc deszcz.

Czego nie przemyślałem

Ubranie i buty. Rzadko bywam w górach. Dawno po nich nie chodziłem i zbyt mocno skupiłem się tylko na radiowym celu wyprawy. Moja czujność została uśpiona, a brak dobrego obuwia, wodoszczelnej kurtki i ciepłego swetra szybko dały o sobie znać. To doświadczenie jednak na pewno wykorzystam, bo czuję, że Bieszczady staną się stałym punktem na mapie moich wyjazdów z namiotem.